Wychodził z pogranicza lasu, gdy musiał jak zwykle przystanąć na swoim ulubionym kawałku skarpy. Widać było z niej bardzo piękne miasteczko kap'radun, w którym się wychował i dorastał na dobrego gospodarza i łucznika.
"Może już czas wyruszyć, Deimosie w świat i zaznać przygód" pytał sam siebie, jak i jego pytali rodzice i znajomi z miasteczka, jego rówieśnicy już dawno wyruszyli w świat, gdy on jeszcze się zastanawiał, co dalej robić, gdzie wyruszyć, po co. Na razie podobało mu się życie jako myśliwy, zarabiał dużo, a zwierzyny nigdy nie brakowało w pobliskich lasach. Właśnie wracał z dużym jeleniem na plecach i łukiem pod pachą, by móc jak zwykle w porze wieczoru zasiąść za stołem barowym, by wypić herbatę i poczytać jakąś mądrą książkę geograficzną.
Gdy tak stał nieomal przeoczył trzech podróżników, wychodzących z jego rodzinnego miasta. Prawie im się udało pozostać niezauważonym, gdyby nie to, że Deimos był łowcą, nie pozwoliłby nikomu wyjść z jego terytorium, pozostając ciągle niezauważonym. Zauważył dwóch ludzi ubranych tak samo w czerni, oraz człowieka, którego widział już wczoraj. "jak on się nazywał... Katon, no tak, tylko co on robi z tymi dwoma?". Ubrany w zieloną pelerynę z praktycznie niczym przy duszy, prócz dwóch książek i mieszka z pieniędzmi człowiek mag właśnie rozmawiał z tymi dwoma, a raczej szeptał, co znaczyło że dzieje się coś ciekawego.
Zaintrygowany położył dzisiejszą zdobycz na skale i podszedł jak najbliżej mógł, by usłyszeć konwersację. Nie było to trudne, w szczególności, że sam był elfem i miał bardziej wyostrzony zmysł słuchu niż w sumie jakikolwiek pobratymiec w jego rodzinnym mieście. Przysiadł na mchu w oddaleniu około czterdziestu metrów i obrócił głowę, tak jakby chciał usłyszeć coś za ścianą, wypowiedział jedno słowo, które oznaczało w języku wspólnym: "dźwięk", co było rozpoczęciem jego znanego od dziecka zaklęcia, pozwalającego słyszeć z bardzo daleka. Po chwili szum lasu wyciszył się, a obraz trzech mężczyzn zaczynał wyostrzać w jego umyśle powoli niesłyszalne szepty, w coraz głośniejszą rozmowę, aż po gwar, który mógł słuchać bez problemu.
-Jak myślicie, ta kula mogłaby wymyślić jakiś nowy wynalazek dla ludzkości? Na przykład coś, co by samo się napędzało i było szybkie? Nie nie. Nie mówię o gryfach, to już jest przestarzałe.
-Katon, wróć do tematu, proszę cię.
-No dobra, dobra. Ja Mag wyższej sfery ziemskiej, z krwi maalrajczyków, przysięgam, iż kula poznania nie zostanie przeze mnie użyta we własnych celach, a tym bardziej w zniszczeniu naszej planety.
W tym momencie, jasne purpurowe światło zamigotało wokół grupy i zwój wypalił słowa, które zapewne zapisały ów przysięgę, na jej stronach. "Co to jest kula poznania?.." próbował wymyślić, o co w tym wszystkim chodzi, ale nigdy nie słyszał o czymś takim. W każdym razie jest to coś ważnego. "To jest to! Moja przygoda! Pójdę z nimi, albo za nimi, dowiem się co to takiego, może będzie to coś w sam raz dla mnie".
-Panowie, to co, gdzie najpierw idziemy?
-Musimy się dostać najpierw do klasztoru w Nij'ka, aby się wyposażyć w niezbędny ekwipunek. Nie jest to daleko, a mikstury na pewno się przydadzą.
-Brzmi nieźle, no to chodźmy.
Deimos poczekał spokojnie, aż trzej ludzie oddalą się o następne sto metrów, wstał i pobiegł szybko po swoją zwierzynę. Podnosząc ją ze skały, uśmiechał się, bo oto bogowie zesłali mu natchnienie, aby wyjść naprzeciw światu wraz ze swoim kunsztem łowiectwa, "zapewne przyda im się ktoś taki jak ja... chociaż nie, lepiej się nie ujawniać, ważne żeby im pomagać, ale z daleka" myślał nad tym, kiedy szybko zbliżał się do miasta, gdzie miał zamiar szybko się przebrać, zapakować niezbędne rzeczy, powiedzieć najważniejszym ludziom, że wychodzi w nieznane...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz