19.01.2008

opowieść 3

-hehehe.
Jagger uśmiechnął się pod nosem, jak i zresztą pozostali z grupy. To były andargnity. Chyba najbardziej ceniony surowiec na tym piekielnym zakątku ziemi. Katon nie mógł wyjść z podziwu, że mogli znaleźć tyle tego właśnie tutaj, w Bliskim Wschodzie. Prażyło mocno, mimo że wszyscy nieśli na sobie szaty w kolorze piasku, tak bardzo pomocnych w zarówno w ukryciu przed wrogami, jak i słońcem. Pośrodku wioski, w której rozplanowali dokładnie zasadzkę, poczekali na potwierdzenie wiadomości, iż zbliża się konwój z cennym ładunkiem.
I stało się.
-Na oko będzie tego z 6 kilogramów, co nie?
Mnich zawsze miał szybkie podejście do sprawy.
-Tak, wystarczy, żeby nas wyposażyć. No, chyba że wolicie, żebym sobie zbroję z tego zrobił...
-A ty dalej swoje. Ty będziesz tylko stał z boku i patrzył, jak my harujemy jak dzikie osły, a teraz to się chyba pogorszy....
-E tam, przesadzasz Jagger, ja korzystam za dużo na raz z minerału, więc potrzebuję jakiejś ochrony....
-Katon... Ja wiem lepiej co z tym zrobić.
-No dobra nieważne.
Mag, czyli Katon odwrócił się do pozostałych
-Musimy się streszczać, zanim się zorientują.
Wyruszyli natychmiast w kierunku bazy znajdującej się niedaleko Tyru....

Brak komentarzy: