25.06.2011

mrrrrr.

Ten kot na mnie spojrzał swoimi lśniącymi oczkami,
ja ten dzielny miś nie poddam się i ścisnę łapkami.

Ale cóż to? ten lniany kolor twojej skóry
nie zmienia się w ogóle!
Powtarzam mój atak po raz wtóry,
ściskając próbując tą "torturę",
a ona nic, co raz bardziej się uśmiecha!

Powrót mojego złoczynionego spojrzenia
nie robi wielkiego wrażenia...
Myślę sobie, w takim razie ja ze zdarzenia
upodobanie wyskrobię.

Wtedy dotarło do miśka,
ten kot ruszył do niego leniwie kładąc
swoje drobne ciało szukając ciepła,
lekko jak mebel drapiąc.
Wtula porządnie w Niego.

Tak, zorza na mnie spadła zasłaniając,
cały świat i naginając światło na siebie,
a miś wcale się nie wzbraniając,
patrzył i myślał "wielbię".

Ten zapach który mnie zniewala,
choć ma jakiś napis, etykietę,
to i tak nie rozpala,
nie robi szumu jak Ona...
bo ten zapach Ją mi przypomina,
dalece wonna i ponętna wypomina.

Ciągle uśmiechnięty.

Brak komentarzy: