14.07.2011

Nieba rąbek, miłości ząbek.

Misternych złota lica tej pani obnażam całując policzki ,
czując na sobie tysiące skrzydlastych motyli.
Chwytam ten jeden czekolady mały wilczki,
i ich gorzkość o słodkość Twych ust zbyli.

Tam zgoła piegi pieczyste szukające moich oczu,
mając wielkie znaczenie w pięknie,
pieszczą moje myśli na uboczu.
Więźniem ich jestem od dawna i nie boję się....
moja miłość do nich nie zwiędnie.

Trącając tych włosów kosmyki,
diamentów z liny zrobione kamyki.
Dotykając dłonią Twojej twarzy,
poczułem, że Ta Luba na mnie zważy.

Podniesie mnie wyobraźni muśniecięm,
Tych oczu napięciem.

Tak oto ciągle pamiętam jak to było,
niby tak niedawno,
ale nic tych wspomnień nie zmyło,
nieważne jak czułem lichych chorób marno.

Teraz czekam na spotkania następnego czar,
bym zauroczyć się mógł jeszcze mocniej.
Jeszcze więcej tego przytulania przywar,
jeszcze więcej tego ciepłego i miękkiego owocniej
poznać Cię mocniej chcę.

Wielce chcę....

Brak komentarzy: